sobota, 16 lipca 2016

I

Dziewczyna leżała w centrum wybuchu, zabrudzona, podrapana i obita, jednakże cała. Patrzyłem na jej będące w strzępach ubranie odsłaniające gołe, zakrwawione ciało. Rozrzucone włosy nosiły ślady przypalenia, ale zachowały swoją długość. Pojedynczy sztylet, niecały metr od niej, wydawał się doszczętnie zniszczony, a ciała dalej wskazywały na śmierć w cierpieniach. Tylko ona, w samym centrum. Nieruszona żadną niszczycielską siłą, która tędy przeszła. Gdy podszedłem bliżej zauważyłem cień ruchu będący najwidoczniej jej oddechem, że jeszcze skubana żyła, po tym co tu się najprawdopodobniej wydarzyło.
Obróciłem ciało i oczom moim ukazała się umorusana twarzyczka. Mógłbym powiedzieć, że dziecka, jednak pomimo delikatności rysów, które byłem w stanie dostrzec, była to twarz kobiety. Swoją drogą nie tylko to na to wskazywało, nie ważne jak męski strój, krągłych bioder nic nie ukryje. Tylko dlaczego wszyscy chcą być teraz przeciw władzy? Nawet taka dziewczyna przyłączyła się do rewolty, a pierwszy ich poważniejszy atak zakończył się porażką. Cóż, nic nie poradzisz na głupotę ludzką, a ich nikt nie uczy, że najpierw powinno się wszystko przygotować, przećwiczyć i atakować o odpowiedniej porze.
Zerwałem, wiszący jej na szyi, rzemyk i rzuciłem symbol rewolucji gdzieś w gruz. W niewoli nie będzie jej to potrzebne. Próbowałem ją ocucić, jednak nie reagowała, a gdy ją podniosłem bezwładne ciało niemalże przelało mi się przez ręce. Na całe szczęście wystarczyło parę kroków, aby zapakować ją na wóz i, wraz z woźnicą, ruszyć na dalsze poszukiwania.
-Nikt więcej nie został, panie?
-Nie, ale mamy jeszcze trochę do przeszukania- odparłem, chociaż miałem nieodparte wrażenie, że w tym rejonie tylko dziewczyna przeżyła.

Zrozpaczone jęki porzuconych w lochach więźniów były zapewne symfonią, dla zatrudnionych tu ludzi. Więziennikami nie zostawali zwyczajni mężczyźni czy kobiety, a tylko tacy o zaburzonej, brutalnej psychice, mający już swoją osobą przekonać ludzi, że nie warto tam trafić. Dla mnie nie były to przyjemne dźwięki. Inaczej brzmią ludzie zabijani na polu walki, gdzie wiesz za co walczysz, inaczej ludzie zabijani po cichu, bo zmusza cię do tego rola szpiega, a inaczej wycie zabijanych bez powodu złodziei, bo mieli pecha zostać złapanymi. Chociaż mordercy i gwałciciele też się zdarzali, o ile już przetrwali zatrzymanie i nie zostali skazani na szybką śmierć umierali tutaj, niewiele dłużej.
W tym też miejscu zbierano wszystkich, nowo wyłapanych, jeńców z ostatniej akcji. W przeciwieństwie do więźniów każdy znajdował się osobnej, kamiennej celi. Bez siennika, nocnika czy jakiejkolwiek innej rzeczy mogącej im pomóc przejść do drugiego świata. Ubrania zabrane, a na wszelki wypadek, by się nie okazało, że ściany są zbyt śmiercionośne, każdego uśpiono do czasu przeglądu.
Najpierw przechodzili dowódcy, by wybrać dla siebie dodatkową nagrodę za spacyfikowanie buntu. Następnie wysłannik oddziału mający zagarnąć kilku niewolników dla siebie i kolegów, których później sprzedadzą , by podzielić między siebie zysk. Na końcu te uśpione mury odwiedzali kupcu płacący niemałe sumki, by mieć bezpośredni dostęp do przyprowadzanych przez wojsko niewolników. Jeśli ktoś pozostał po potrójnym sprawdzeniu był odsyłany do państwowych przybytków lub sprzedawany jako niewolnik niskiej jakości, skoro nawet wytrawny handlarz niczego w nim nie dojrzał.
Na całe szczęście znajdowałem się w pierwszej grupie i odwiedzić mogłem każdego z tych ludzi przed innymi. Tak zrobiłem, chociaż zarówno myślami, jak i ciałem powracałem do znalezionej przeze mnie dziewczyny. Było w niej coś takiego... Martwiło mnie jednak jedno, minęło już parę dni, a ona się jeszcze nie ocknęła.
Tym razem do więzienia dotarłem wraz z moim przyjacielem, choć nie pałałem radością na myśl o tym co będzie robił każdej z umieszczonych tu tymczasowo osób, musiałem przybyć wraz z nim, by dokonać wyboru.
-Powiedz mi, ta twoja dziewczynka już pomyka, bo z chęcią bym się nią zajął- powiedział Ariut, gdy wkraczaliśmy na schody prowadzące do cel.
-Zajął? Tak po prostu?- spytałem patrząc na niego z lekkim wyrazem niedowierzania na twarzy.
-No tak, ale zrobiłbym to na swój sposób, znasz mnie przecież- dodał uśmiechając się złośliwie.
No fakt, znałem. Nie raz byłem światkiem jego dzikich ekscesów czy to na misji, czy w sypialni, w końcu dla niego obie sfery to wieczna wojna. Muszę żyć ze świadomością jego czynów, chociaż... większość ludzi uwielbia dominować nad innymi, on ma tylko większą możliwość wykorzystując swój dar. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ten czarnowłosy chudzielec potrafi sobie owinąć w okół palca każdego.
-Tak w ogóle, faktycznie jest taka ładna?
-Kto?- rzuciłem orientując się, że go nie słuchałem, lecz uniesiona brew sprowadziła mnie na właściwy temat.- Tyle o niej mówię? To źle, ale faktycznie jest w niej coś takiego. Może nie piękno, jak tych wszystkich przyprowadzanych na bale kobiet, jednak coś do niej ciągnie. Poza tym, nie da się ocenić w pełni czyjejś urody, gdy wiecznie jest przy tobie nieprzytomny, nie uważasz?
-Według mnie jest całkiem przytomna i gotowa do schrupania- powiedział stając w otwartych drzwiach.
Pierwsze co zobaczyłem to przerażone zielone oczy i spojrzenie wędrujące ode mnie do Ariuta, dopiero gdy chłopak przekroczył próg dało się zauważyć nieudane próby ukrycia nagości.
-Witaj- usłyszałem głos przyjaciela- zaczynaliśmy się już trochę martwić, że tak długo się nie budziłaś. Jak zapewne już się zorientowałaś, jesteś w więzieniu Wares, ale nie musisz się martwić, bo nie na długo, prawdopodobnie dzisiaj stąd wyjdziesz. Jednakże zanim to się stanie musimy z tobą porozmawiać. Jestem Ariut Solaris, mój przyjaciel natomiast nazywa się Lukarn z rodu Sievorn.
Niemalże spijała słowa z jego ust. Jej oczy nie chciały zmienić wyrazu na inny niż czyste przerażenie, jakby to była jedyna rzecz jaką potrafiła. Docierało do niej każde stwierdzenie, każda literka, a mimo to nie widać było, aby starała się wymyślić jakieś kłamstwo specjalnie dla nas. Każdy inny złapany rebeliant tak robił, pierwsza rozmowa była wysłuchiwaniem naprędce skleconych kłamstw, dopiero po bliższym spotkaniu z którymś z katów zaczynali prezentować wszelkie fakty. Ona zachowywała się zgoła inaczej, jakby chciała coś powiedzieć, lecz nie miała co i bała się jego złości. Chociaż w jego przypadku nie należy bać się złości, a wyrachowania.
-Powiedz mi mała, jak ty masz na imię- na jego słowa spuściła wzrok.- No dobrze, to może powiesz mi w takim razie z jakiego powodu dołączyłaś do rebelii?- tym razem bardzie przesunęła się w kąt, jakby chciała, by ściana ją pochłonęła.- EJ, spokojnie. Chodź tu do mnie.
Wyciągnął w jej kierunku dłoń i po chwili już siedział za zaskoczoną dziewczyną. Jedną rękę położył jej na brzuchu, drugą przesunął między piersiami, by oprzeć na obojczyku. Gdy próbowała uciekać, tylko mocniej przyciągnął ją do siebie, aż jej głowa znalazła się prawie na jego ramieniu. Doskonale wiedziałem co to oznacza, więc tylko zamknąłem szczelnie drzwi i usiadłem z boku.
-Skarbie, musimy się czegoś dowiedzieć, żeby ci pomóc. Spróbujmy od innej strony, co? Zdradź mi w takim razie skąd pochodzisz- drgnęła chcąc znowu uciec.
Ona dawała znaki, że zamierza coś zrobić, dla niej nie było ostrzeżenia. Uwięziona w uścisku mężczyzny rozchyliła usta z zaskoczenia i bólu, a jej ciało wygięło się, kiedy fala spazmów przetoczyła się przez jej organizm. Wyglądała uroczo z tym spojrzeniem łani oraz wargami otwartymi jak w ekstazie.
-Mała, nie rób tak, bo mi się tylko bardziej spodoba- powiedział delikatnie się za nią wiercąc.- Powróćmy do tematu, kim moja droga jesteś? Skąd do nas przybyłaś? Dlaczego, znalazłaś się wśród rewolucjonistów, zamiast spokojnie pracować? Czemu brałaś udział w ostatnim ataku? Co się podczas niego wydarzyło? Kogo znasz z waszej siatki?
Z każdym kolejnym pytaniem próbowała się wyrwać. Za każdy brak odpowiedzi jej ciało pochłaniało silniejsze cierpienie. Policzki zalała jej czerwień, oddech przyśpieszył, a oczy niebezpiecznie uciekały ostrzegając przed utratą przytomności. Nie pojawił się natomiast żaden głośniejszy jęk, żaden krzyk, a w momencie, w którym się znalazła, większość osób błaga o litość...
Widziałem jej oczy i zafascynowany grymas Ariuta, bo uśmiechem bym tego nie nazwał. Wtedy nastąpiła jakaś zmiana, jej spojrzenie nie wyrażało już samego strachu, a przerażenie wymieszane z obrzydzeniem. Wyrwałem się z rozmyślań i nim zobaczyłem dłoń przyjaciela niknącą między jej udami, zauważyłem obejmujący mięśnie skurcz, a także usłyszałem cichutki, zachrypły jęk, jakby wydobycie go z siebie sprawiło jej niesamowite trudności.
-Przestań- powiedziałem podnosząc się.
-Ale ja się dopiero rozkręcam!
-Tyle, że ciebie podnieca krzyk, a ona nie krzyczy. Jak na mój gust jest zwyczajnie niema, w związku z czym niewiele zdziałasz w swojej ulubionej materii.
-Obejdę się! Jest o wiele bardziej wyrazista niż te wszystkie plączące się u mnie baby- odparł wysuwając rękę spomiędzy jej nóg, by przesunąć nią po linii ciała, a następnie dotrzeć do szczęki i ostrym szarpnięciem obrócić ją twarzą do siebie.- My się dogadamy inaczej, prawda słonko?
-Jest moja- przypomniałem mu, gdy kolejny spazm objął dziewczynę.
-Podzielić się nie chcesz, to nie- złożył pocałunek w kąciku jej ust, po czym wstał zostawiając ją drżącą na ziemi.- Zbierajmy się, skoro podjąłeś decyzję, nic tu po nas, dostarczą ci ją, mamy ciekawsze rozrywki niż siedzenie w pierdlu- dodał szturchając mnie w ramię, a ja po raz pierwszy od dawna zobaczyłem w jego błękitnych oczach głód.

Woń palonych ziół i drogich perfum powitała nas szybciej niż strażnik przy bramie. Im głębiej wchodziliśmy w labirynt korytarzy, tym bardziej zagłębialiśmy się w świat szeptów, śmiechu i stłumionych przez ściany jęków. Szliśmy bocznymi odnogami pragnąc ominąć główny nurt przybytku i wystawiane przez niego sztuki. Chociaż, ja bym je z chęcią obejrzał, lecz Ariut gnał przed siebie popychany przez wzrastającą żądzę. Niemalże dało się zobaczyć ogień pulsujący mu pod skórą niczym krew.
Wpadł do niewielkiego pomieszczenia. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, rzucił na stolik sakiewkę z monetami i ruszył na poszukiwanie swojej ofiary. Nie przeszkadzało mu, że znajduje się w prywatnych pokojach dziewcząt ani to, że część z nich przyjmowała tam gości. Mijał jak burza jedno pomieszczenie po drugim, obchodził ludzi, rozdzielał kochanków. Jednak nie potrafił znaleźć nikogo dla siebie, coś gnało go nadal do przodu, nie pozwalając przystanąć, by zadecydować. Co chwila słudzy wprowadzali nowe dziewczyny, lecz on je tylko omijał prąc dalej. Ja szedłem za nim, uspokajając, przepraszając, prezentując go jako wariata urwanego ze smyczy. Z każdą chwilą zaczynałem wątpić w jego poczytalność. Tak zachowywał się tylko podczas walki, gdy wyczuł zew krwi.
W końcu się zatrzymał. Stanął przed parą objętą w miłosnym uścisku w załomie korytarza. Mężczyzna przypierał do muru drobną, długowłosą blondynkę. Dziewczyna oplotła go smukłymi nogami, a jej dłonie wędrowały po jego umięśnionym karku. On za to, jedną ręką utrzymywał ją w powietrzu, drugą natomiast majstrował przy troczkach spodni. Źle dla niego, że zbyt dał się pochłonąć pragnieniu, jak najszybszego zagłębienia w przyjemność oferowaną przez kobietę.
Dłoń przyjaciela spokojnie osiadła na jego ramieniu, by jednym szarpnięciem oderwać go od wybranki. Zaskoczone dziewczę zjechało po ścianie, aby wylądować na kształtnej pupie, a Ariut strzelił kochasia prosto w pysk hamując jego zapędy. Ponowił uderzenie, po czym wykręcając mu rękę uderzył nim o przeciwległą ścianę korytarza. Był od niego niższy i szczuplejszy, ale wrzące: złość oraz pożądanie w połączeniu z doświadczeniem robiły z niego maszynę do zabijania. Przed rozkwaszeniem jego czaszki o mur, powstrzymało go tylko pojawienie się Pani domu, która, miast go strofować czy wyrzucić za drzwi, przyprowadziła medyka, by zabrał poszkodowanego. Wskazała najbliższą komnatę, po czym odeszła do swoich obowiązków.
Otworzyłem pomieszczenie, do którego wszedł chłopak z zarzuconą na ramię, szamoczącą się dziewczyną.
-Czyś ty do reszty zwariował?!- krzyknęła, gdy tylko jej drobne stopy dotknęły podłoża.- Kompletnie ci odbiło! Jak mogłeś klienta mi...
Głośny trzask i jej dłoń wędrująca do policzka, by zająć miejsce będącej tam przed sekundą. Pomalowane karminem wargi ułożyły się w „O”, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Za to na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Uśmiech mający ją uspokoić. Mi natomiast mówił on, że zabawa dopiero się rozpoczęła, więc usiadłem wygodnie i czekałem na rozwój wydarzeń.
Uścisnął dłoń przyciśniętą do twarzy, by następnie wyginając ją spowodować, iż dziewczyna, pragnąc złagodzić ból, obróciła się do niego plecami. Drugą rękę zanurzył jej we włosy. Krótkie szarpnięcie. Cichy jęk i głowa dziewczyny została odchylona odsłaniając bladą skórę szyi. Pochylił się, powoli zbliżył do niej swoje wargi, lecz zamiast pocałunku prostytutka poczuła dotyk jego zębów. Czerwony ślad przykryły puszczone pukle, gdy jego dłoń zsunęła się na kark. Przestał przyciskać jej rękę do twarzy i zjechał w dół, po linii żuchwy, szyi, obojczyka. Palce zanurzyły się między wzgórki piersi wędrując na płaski brzuch. Przesuwając się w bok podciął ją. Upadek amortyzowała jedynie jego ręka tak, by dziewczyna nie uderzyła głową o podłoże. Suknia została mu w garści, a światło dzienne ujrzały, prócz jędrnych półkul, jasne włoski zdobiące jej łono. Przyklęknął obok. Podciągnął dziewczynę tak, by móc swobodnie wpić się w jej usta oraz wędrować palcami po wewnętrznej stronie uda.
Trzy muśnięcia i jęk. Raz... dwa... trzy... jęk. Raz... dwa... trzy... i kolejny jęk.
Blondynka próbowała się mu wyrwać, ale wzmagające się fale bólu przenikające jej ciało to uniemożliwiały. Wiła się oddychając ciężko. Wciąż byli złączeni w pocałunku, więc wdychał każdy jej cichy skowyt, jak powietrze potrzebne do życia. Gdy między kolejnymi skurczami nie przestawała się trząść, puścił ją. Jednak była to tylko chwilowa przerwa. Usiadł na podłodze wygodniej, wygiął ją, nakrywając tułów jej nogami, odrywając pośladki o dywanu. Pierwsze uderzenie wydobyło z niej cichy okrzyk. Następne, prócz ciemniejącej purpury pośladków, niemalże nie pozwalały złapać tchu. Krzyk i jęki milkły tylko, gdy Ariut swoim darem utrzymywał jej ciało na granicy bólu i rozkoszy dając jej chwilę wytchnienia. Cierpienie i przyjemność zadawane innym to jego konik, więc widok krzyczącej, wyginającej ciało w łuk, ledwo dotkniętej przez niego kobiety był czymś normalnym.
Jednak kiedy jego palce znalazły się w jej wnętrzu, a jego moc wzięła ją w posiadanie stało się coś, czego żaden z nas się nie spodziewał.
Przerażona dziewczyna szarpnęła się tak niefortunnie, że kopnęła pochylonego nad nią mężczyznę. Ten zaskoczony odsunął się od niej, po czym usiadł z pochyloną głową na krawędzi łóżka.
Popatrzyła na niego. Bezwiednie się odsunęła. Obróciła w moją stronę. Jej zaróżowione policzki, łzy błąkające się w kącikach oczu, przygryziona warga w rozterce. Ruszyła po podłodze w moją stronę, lecz moje spojrzenie ją zatrzymało. Nie ja pragnąłem być dzisiaj z kimś, nie ja za nią zapłaciłem i to nie mnie powinna się słuchać. Niepewnie spojrzała na niego, ponownie na mnie. Zebrała w sobie, chyba, resztki woli i ruszyła, z głową nisko przy ziemi i wypiętymi pośladkami, w jego stronę.
Ostrożnie dotknęła jego obutych stóp, by drobnymi palcami sięgać wyżej. Gdy podniosła lekko głowę, musnęła jej czubkiem zwisające między kolanami ręce. Nie reagował, więc pozwoliła sobie uklęknąć przy nim, przeciskając się jak najbliżej jego torsu. Przesunęła dłonią po jego szczęce patrząc z pokorą. Otarła się piersiami o jego krocze, badając reakcję. Szybko rozsupłała spodnie i z wprawą objęła męskość Ariuta. Powoli wykonywała posuwiste ruchy, a jej spojrzenie niemalże błagało, by zareagował.
Milczał.
Milczał też wtedy, gdy ostrożnie wzięła go do ust, a jej język wykonywał taniec na czubku żołędzi.
Milczał, gdy zgarnęła mu włosy z czoła, by sprawdzić czy ją obserwuje.
Ocknął się dopiero, jak zbliżyła się, by złożyć pocałunek na jego ustach. Bez słowa pchnął ją na ziemię, obrócił tyłem do siebie i, nie bacząc na nic, wbił się w nią.
Przycisnął ją tak, by cały czas móc obserwować jej twarz, po czym zaczął się brutalnie poruszać. Każdemu ruchowi towarzyszyła fala bólu. Początkowo starała się nie krzyczeć, znosząc z dumą to co jej robił, jednak, wraz ze zwiększeniem stopnia cierpienia, poddała się. Krzykami, jękami i błaganiem o litość zrywała sobie struny głosowe, a on pierdolił ją coraz zacieklej, jakby od tego zależało jego życie.
Wraz ze spełnieniem przez ciało prostytutki przeniknął ostatni spazm, który pozbawił ją przytomności.
Natomiast Solaris w paru ruchach doprowadził się do porządku i jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju.
Ja, cóż, poszedłem za nim, po drodze wzywając kogoś, by zając się biedaczyną, która na niego trafiła.

5 komentarzy:

  1. Zdecydowanie jestem zaintrygowana, zarówno przedstawionym światem wampirów, jak i losem zielonookiej dziewczyny :) Blog czyta się szybko i lekko, jedyne na co mogłabyś zwrócić większą uwagę, to odpowiednia składnia i interpunkcja ( troszeczkę zaburzają odbiór tekstu). Trzymam kciuki za Twoją dalszą pracę :)
    Pozdrawiam, Nav.y Blue

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozytywny odbiór.
      Co się tyczy składni i interpunkcji, mogłabyś wskazać miejsca, gdzie źle Ci się czyta? Ponieważ, w związku z moim sposobem pisania, czytanie tego przeze mnie jest, w pewien sposób, skazane na porażkę. Jako opis pierwszoplanowy niektóre przerwy czy załamania są specjalne, przecież nie myślimy z punkty A do B, a meandrujemy. Także z chęcią dowiem się, gdzie za bardzo zboczył kurs.
      Jednak zastanawia mnie jedno... Skąd wniosek, że to świat wampirów?
      Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego czytania,
      AZ.

      Usuń
  2. Kilka razy już zabierałam się za czytanie, ale za każdym razem nie potrafiłam się wciągnąć... aż do dziś.
    Ciekawie się zapowiada, nie powiem, że nie ;) Coś innego niż czytałam dotąd.
    Zastanawiający jest świat, w którym osadzeni zostali bohaterowie i mam nadzieję, że dalej będzie więcej szczegółów.
    Sam Ariut jest bardzo ciekawy, czy to zwykły psychol, czy może ma jakąś głebię?
    A o Lukarnie nie można jak narazie nic powiedzieć, może poza tym że jest bardziej obserwatorem niż samym uczestnikiem.
    Nic... lęcę dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć i siema. Trochę zabrało mi wracanie do żywych (filmy stanowczo za bardzo mnie wciągają i chyba powinnam wrócić do książek). Już jestem. Nadrabiam zaległości albo, będąc bardziej dosadnym, zaczynam dopiero, hah.
    Początek ciekawy. Szczególnie dziewczyna, która jako jedyna wyszła żywa z wybuchu. W ogóle co spowodowało ten wybuch.
    Rewolucja,spoko, ale o co cho. Jakaś grupa chuliganów, czy coś poważniejszego; rewolka przeciw czemu?
    Wydaje mi się, że skoro dziewczyna przeżyła, choć ledwo, musi być czymś nadnaturalnym, a to też tłumaczyłoby jako tako rewolucję. Weź, im dłużej myślę o tym, tym więcej pytań mi się rodzi.
    Woń palonych ziół i drogich perfum powitała nas szybciej niż strażnik przy bramie. - > podoba mi się to zdanie. Po prostu podoba. XD Musiałam to powiedzieć.
    Odnoszę wrażenie, że Ariut w pewnym momencie zginie albo stanie się coś, co przewróci jego życie do góry nogami. Poza tym wydaje mi się, czy główni bohaterowie tego rozdziału są jakimiś szpiegami? XDD
    Nie rozumiem całkowicie postawy głównego bohatera. Siedzi bezczynnie i patrzy, jednocześnie mówiąc, że laska, z którą zabawia się jego kumpel nic go nie obchodzi, ale ostatecznie nazywa ją biedaczyną. Trochę to ze sobą nie współgra w moim małym móżdżku.
    Niewiele rozdział mówi o świecie, w który nas wrzuciłaś, ale to naturalne, tak myślę, w pierwszej osobie.
    I fakt, jest kilka błędów. Nie chciało mi się ich wymieniać. Zauważyłam coś interpunkcyjnego (w oczy rzuciło mi się, że masz manie niestawiania przecinka przed -ąc), użycie dywizu zamiast pauz/ myślników, coś tam źle odmienione. Nie wiem, na ile chcesz głębokie analizy i przykłady. Mogłabym ci to wszystko wypisać w mailu, ale na bloggerze, to za dużo pierdzielenia. :P
    Zostanę tutaj na pewno, bo mnie zaintrygowałaś mega, a sam rozdział pozostawił po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. Powoli pewnie będę sobie nadrabiać. :) Miej cierpliwość. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości mam dużo, przegląd się przyda, ponieważ nie mam nikogo, kto rzuciłby obiektywnym okiem.
      A co do dywizu, to przyznam się, że jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi, iż tworzy się go w Wordzie inaczej. Myślnik to myślnik, ale teraz zmieniłaś mój świat. XD

      Usuń