czwartek, 20 października 2016

IX

Na prośbę mistrza ceremonii tłum rozstąpił się zamykając Ilygedyn w nierównym kręgu. Obróciła się nieśmiało, a przejrzysta suknia zawirowała niczym szarpana wiatrem. Kasztanowe włosy, wyszczotkowane i lśniące, opadały łagodną kaskadą na plecy, spięte kosmyki odsłaniały owalną twarz o dużych oczach. Uroczo wystające, z pomiędzy loków, końcówki uszu, sarnie spojrzenie podkreślone lekko kohlem, pączkujący uśmiech.
Przywodziła na myśl świeżość i radość. Niczym chochlik, który przed paroma sekundami coś spsocił, a teraz, całą swoją postacią, próbuje nas przekonać, że to nie jego sprawka.
Wiele pięknych dziewcząt znajdowało się na tej sali, większość z nich zaprezentowała już swoje wdzięki, każda też pokazała inną stronę swojej natury. Można było przebierać, by znaleźć kogoś dla siebie, jednak posiadały jedną cechę będącą dużym mankamentem, o czym nie zdawały sobie nawet sprawy. Były znane i obyte z towarzystwem. Wiedziały co mówić, jak się zachować, czyją uwagę przyciągnąć, w końcu miały możliwość wychowywać się w odpowiednich kręgach.
Ily się wyróżniała, jak bogacz wśród żebraków. Mimo powierzchownego opanowania i treningów była za bardzo sobą. Jej gesty przestawały być idealne, a wszelkie drobne błędy maskowała naturalną niezręcznością. Zielone spojrzenie, rozchylone usta przy zaskoczonym wdechu, roztrzepana nerwowość połączona z nieumiejętnością wychwycenia chwili. Sprawiało to, że ludzie, miast patrzeć na nią z pogardą za brak przygotowania, uśmiechali się pobłażliwie, jak na dziecko drobiące pierwsze kroczki.
Miało to też swoją złą stronę.
Niewielu z nich, przyzwyczajonych do wysokiego poziomu usług, chciało wydać pieniądze, na zabawę z nią. Można przecież spędzić czas wyśmiewając się z jej uchybień w sytuacjach oficjalnych, więc po co marnować czas na osobności?
Byłem rozdarty.
Pragnąłem, aby nikt nie dostał dziewczyny w swoje łapy, z drugiej strony chciałem utrzeć wszystkim nosa, a stało by się tak, gdyby jej licytacja doszła do jakiegoś przyzwoitego poziomu. Król chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, w jak złośliwą grę mnie wplątał albo po prostu stwierdził, że popatrzy na moje cierpienie.
Czułem, jakby wszystko wyrwało się spod kontroli. Wydarzenia toczyły się poza mną, nie mogłem już jej pomóc czy to przez doszkolenie, czy przez ukrycie głęboko w posiadłości.
-Grosz na szczęście potrzebuję, swoje ciało oferuję.
Doszła mnie tradycyjna formuła rozpoczynająca aukcję. Wypowiedziana męskim, niskim głosem zabrzmiała nietypowo, lecz Ilygedyn nadal nie wydobyła choćby słowa, więc ktoś musiał to zrobić za nią. Na twarzach części gości pojawiły się złośliwe uśmiechy, w końcu, nie dość, że wystawiłem nie w pełni wyszkoloną niewolnicę, to jeszcze niepełnosprawną.
Jednak nawet to nie zburzyło mego spokoju, widziałem przecież, jak w oczach kilku mężczyzn pojawił się zimny wyraz wyrachowania.
Niezręczna cisza była nie na miejscu przy moich obserwacjach. Przecież chcieli ją mieć, chcieli widzieć, jak oddaję jej ciało i umysł w ich władanie, chcieli zobaczyć moją reakcję, gdy zdam sobie sprawę, że to akurat On wygra. Mimo to nikt nie chciał rozpocząć.
Z punktu widzenia konwenansów, była to zniewaga w moim kierunku. Dawali do zrozumienia swoją niechęć do mojego procederu, złość spowodowaną nieznajomością sytuacji. Czuli się znieważeni, w końcu wszystko wyglądało, jakbym próbował ich obrazić. Wystawiałem niedoszkoloną i nie w pełni zdrową dziewczynę. Taki odrzut dostał się na salony, by cieszyć się towarzystwem i zaburzać spokój innym.
Lecz jej urok w końcu przeważył.
Szybkie skinienie ręką młodej szlachcianki wyznaczyło tradycyjny grosz. Nastąpiła leniwa licytacja, której granica ledwo zbliżała się do najniższej z dotychczasowych. Wszystko wskazywało, że czeka nas całkowita porażka.
Przestawało chodzić o spełnienie polecenia, czułem, że z każdą chwilą walka toczy się o coś więcej, ale meritum nie dawało się uchwycić.
Ponownie uważnie przyjrzałem się uczestnikom, nie wykazywali już chęci przypieczenia mi, a jedynie opanowanie towarzyszące wykonaniu planu. Niemożliwe jest jednak, by wszyscy umówili się co do zachowania. Są zbyt różni, dzieli ich wiele rodowych sporów, nie daliby rady się dogadać.
Czyżby ktoś inny to zaplanował i skłonił do współpracy?
Popadam w paranoję...
Wypatrzyłem najsłabsze ogniwo i pchnąłem do działania.
Licytacja ruszyła szybciej, by unormować się na zadowalającym poziomie. Wtedy rozpoznałem kto licytował jako ostatni.
Ten wredny uśmiech na sadystycznej twarzy wystarczyło zobaczyć raz. Pozostawał na wieki w pamięci, a, gdy jej właściciel pałał do ciebie niezrozumiałą nienawiścią, mogłeś być pewien, że każda wbita ci szpila będzie dla niego niebiańską przyjemnością.
W duchu modliłem się do wszystkich znanych oraz nieznanych bogów o łaskę. Jeśli Ilygedyn trafiłaby w jego ręce, byłby to jej pierwszy i ostatni raz. Skończyłaby okaleczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Choć raz niebiosa mnie wysłuchały pozwalając, by dotarły do mnie kolejne słowa:
-Jedenaście tysięcy- propozycja przebiła poprzednie o ładnych parę tysięcy.
Pewna siebie postawa, zadziorny grymas, sztywne plecy w połączeniu z krótkimi blond włosami, męskim strojem oraz lekko przysadzistą sylwetką znamionowały wojskowego. Jednak wysoki głos wraz ze znajomą wypukłością z przodu kostiumu psuł cały efekt.
Kobieta skinęła na powitanie potwierdzając jednocześnie złożoną ofertę, a Mol wyszczerzył groźnie zęby, choć emblemat na piersi konkurentki zgasił jego zapał. Nie musiała się martwić, że przegra. Wyszycie na klapie potwierdzało przynależność do straży królewskiej. Dodatkowo przybycie w mundurze informowało zebranych, że jej słowa i czyny należą do władcy.
Nie interesowały mnie jego pobudki. Ważne było jedynie to, że ta obślizgła ropucha nie dostanie Ily, przecież z władcą się nie dyskutuje. Postanowił zalicytować, dobrze. Zechciał wydać tak dużą sumę ze swego skarbca, jak najbardziej, nie z podatków to niech wydaje. Mimo wszystko pozostaje królem, słowo wypowiedziane prze niego jest wiążące, a kto by z nim walczył o jakąś dziewkę.
Aukcja była wygrana przez wysłannika nim ten opuścił królewskie komnaty.
Dla mnie to był koniec tego przeklętego wieczoru, lecz dziwne poruszenie Mola, a także kamienny wyraz twarzy mistrza ceremonii, rozpaliły światełka ostrzegawcze. Coś się szykowało...
-Powiedziałem dwanaście tysięcy.
Tego prowadzący nie mógł zignorować. Ktoś śmiał przebić ofertę władcy, cała sala była wypełniona świadkami tego niuansu. Choćby tego pragnął nie mógł zakończyć walki pozytywnie dla wysłannika.
Kobieta wyglądała, jakby straciła już ochotę na licytację. Spokojnie oddaliła się, by usiąść i w samotności wypić kieliszek słabego wina podawanego zamiast wody.
Ja za to miałem ochotę gryźć ściany przeklinając złośliwy humor losu.
Zastanawiałem się czy nie wysłać z nią przyzwoitki, która dopilnowałaby jej bezpieczeństwa, gdy stał się kolejny cud. Można powiedzieć jednak, że stał się cud prawdziwy.
Usłyszałem znajomy głos informujący zebranych o ofercie. Molowi tętniczka zaczęła pulsować na skroni, wiedział, że nie przebije nowego gracza. Cieszyłem się jednak do czasu, aż rozpoznałem uczestnika.
Ciało Ilygedyn wygrał Ivic.
Do kroćset, zawsze z deszczu pod rynnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz