piątek, 24 marca 2017

XVII



Mokry dotyk na szyi.
Szczupłe palce obejmujące mój nadgarstek.
Gładkie drewno pod dłonią.
Nieudana próba podniesienia się do pionu.
Radosny śmiech rozbrzmiewający na sali i jej uśmiech pojawiający się w zasięgu wzroku.
Owionął mnie słodki zapach, gdy pochyliła się nade mną i delikatnie odsunęła włosy z czoła.
Świat się zakręcił, barwy zamigotały.
Skrzypienie otwieranych drzwi.
-Chodź wędrowcze- zachwialiśmy się na pierwszym wzniesieniu.
Otoczenie straciło stabilność. Ziemia zamieniła się miejscem z niebem.
Drzewa wyrastały jedne z drugich, tańczyły w rytmie migotania plamek światła.
Chłodne powiewy na karku, jakby gdzieś tam stał lodowy olbrzym.
Zapadłem się w puszystą piankę. Otuliła mnie ona zewsząd.
Zimne dłonie na rozpalonej skórze.
Splątane języki.
Płomień skryty za koroną rzęs.
Strefy przyjemności zalewane rozkoszą.
Znajomy ucisk w kroczu i cichy śpiew rozwiązywanego troczka.
Bzyczenie nocnych owadów dobiegało jak przez mgłę, lecz złośliwe ukłucie okazało się zbyt rzeczywiste.
Gładkie zęby odwracały uwagę skubiąc płatek ucha.
Leżałem nagi.
Lekki.
Bezwolny.
Każda moja część żyła swoim życiem.
Błogi zawrót głowy.
Dziesiątki dłoni, setki muśnięć, bezbronność szumu i siła słabości.
Palące spojrzenie.
Odruch bioder.
Ciche westchnienie.
Rozchylone wargi kontrastujące z bladą skórą.
Spływające krople po udach.
Pełne połówki piersi z delikatnie zarysowanymi sutkami.
Zanurzyłem twarz w srebrzystych kosmykach.
Palce pozostawiały ciemne pręgi na chętnych pośladkach.
Narastający pomruk w głębi trzewi.
Gwałtowność.
Cienie drgające na granicy zmysłów.
Pragnienia przejmujące władzę.
Pożądanie obecne w rozpaczliwym zasysaniu.
Jednostajne szepty.
Drobne ranki na ramionach.
Intensywny smak miodu ukrytego w kącikach ust.
Zapach rześkości.
Płynąłem.
Zatapiałem się głębiej i głębiej.
Ruch…
Ruch…
Nim zniknę.
Trzeba wyprzedzić ognie.
Ruch…
Ruch…
Niemoc.
Oddanie.
Wolność spełnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz